piątek, 31 października 2014

Kawa w Mansie

Jestem przykładem człowieka, który dopiero w momencie, gdy coś straci, uświadamia sobie jak wiele otrzymuje.
W Polsce spotkania z przyjaciółmi i znajomymi po pracy to był mój chleb powszedni. Wspólne wyjścia na kawę, do kina, na spacer. W weekend wspólne obiady, wypady w góry czy też odwiedziny u rodziny. Nic nadzwyczajnego, wręcz momentami w Polsce miałam wrażenie, że moje życie jest monotonne.

Dzisiejszy dzień pokazał mi jak bardzo się myliłam. Po miesiącu pobytu w Lufubu miałam okazje wyruszyć z wioski i spotkać się z wolontariuszkami z Mansy - Sylwią i Kasią. Nasze spotkanie trwało zaledwie 40 minut, a sprawiło mi tyle radości i podniosło adrenalinę do tego stopnia, że nie mogę zasnąć. A wydawałoby się, że to tak niewiele. Jedno spotkanie, wspólna kawa, kilka zamienionych zdań, parę uśmiechów i uścisków. Boże jak piękne i wyjątkowe są przyjaźnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz