piątek, 31 października 2014

Co na obiad?

Przerwa lekcyjna. Pod zadaszeniem z trawy, na ogniu Ba Mayo gotuje kukurydzę i fasolę. To samo było na obiad wczoraj, przedwczoraj i tak zapewne całymi miesiącami. A mimo to, dzieci wcinają te strąki jak najlepszy przysmak. Siadamy z Kamilką pod strzechą i ćwiczymy z dziećmi bemba. Chyba lubią te nasze pogawędki. Mają niezły ubaw, słuchając muzungu (czyli białego) usiłującego mówić w ich języku. Z mojej prawej strony mały Pundu Royd, uczeń drugiej klasy. Właśnie przyniósł miskę kukurydzy. Obsiadła go trójka małych dzieci. Patrząc na ich twarze, spokojnie mogę powiedzieć, że to rodzeństwo. Jedna miska kukurydzy równa się obiad dla czwórki dzieci. Chłopiec, mimo iż największy z całej czwórki zjadł najmniej. Przerwa dobiega końca. Wstając kątem oka zauważam jak Royd zbiera porozrzucane ziarenka kukurydzy i skrzętnie chowa je w dłoni. Przed chwilą tymi ziarenkami rzucała Chiola, tak dla zabawy, zaczepiając innych.

Wokół szkoły kręci się mnóstwo maluchów. Przy studni, na drzewach czekają na starszą siostrę czy brata i ich szkolny obiad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz