Jestem przykładem człowieka, który dopiero w momencie, gdy
coś straci, uświadamia sobie jak wiele otrzymuje.
W Polsce spotkania z przyjaciółmi i znajomymi po pracy to
był mój chleb powszedni. Wspólne wyjścia na kawę, do kina, na spacer. W weekend
wspólne obiady, wypady w góry czy też odwiedziny u rodziny. Nic nadzwyczajnego,
wręcz momentami w Polsce miałam wrażenie, że moje życie jest monotonne.
Dzisiejszy dzień pokazał mi jak bardzo się myliłam. Po
miesiącu pobytu w Lufubu miałam okazje wyruszyć z wioski i spotkać się z
wolontariuszkami z Mansy - Sylwią i Kasią. Nasze spotkanie trwało zaledwie 40
minut, a sprawiło mi tyle radości i podniosło adrenalinę do tego stopnia, że
nie mogę zasnąć. A wydawałoby się, że to tak niewiele. Jedno spotkanie, wspólna
kawa, kilka zamienionych zdań, parę uśmiechów i uścisków. Boże jak piękne i
wyjątkowe są przyjaźnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz